JKS Jarosław - Polonia Przemyśl 2:1 (1:0)
1:0 Jurczak 22′
1:1 Sedlaczek 70′ (karny)
2:1 Puńko 79′
JKS: Guziewicz - Puńko, Sobczak, Saramak, Gliniak - Soczek, Fedor (78′ Kiwior), Bańka, Raba (78′ Oziębło) - Pawlak (66′ Jamrozik), Jurczak
Polonia: Kuźma - Kokoć, Kuźniar, Załoga, B. Jaroch - Kalawski (66′ Gagat), Barszczak, Sedlaczek, Wanat, Mikulec (37′ Krzanowski) - Świst (89′ Pelc)
Guziewicz, Sobczak, Gliniak, Soczek, Raba - Barszczak, Świst
Kuźma (34′)
Sędziował: Paweł Pazyniak (Lubaczów)
Widzów: 500
Kapitalne i emocjonujące widowisko obejrzeli kibice w rewanżowym meczu finałowym Pucharu Polski na szczeblu okręgu. Niestety, mimo zwycięstwa jarosławianie nie zdołali obronić trofeum wywalczonego w poprzednim sezonie - w dwumeczu lepsza dzięki bramce na wyjeździe okazała się Polonia, która przed dwoma tygodniami w Przemyślu pokonała JKS 1:0.
Gospodarze rozegrali najlepszy mecz w tej rundzie, wykazując olbrzymie zaangażowanie i wolę zwycięstwa. Od samego początku ruszyli do zdecydowanych ataków i tylko kwestią czasu było, kiedy obejmą prowadzenie. Piłkę w bramce Polonii umieścili już w 11. minucie. Wówczas to z rzutu wolnego pośredniego z ok. 20 metrów, podyktowanego za zagranie nakładką przez jednego z obrońców, bezpośrednio do bramki trafił Artur Bańka, ale arbiter słusznie gola nie uznał. Nie zdeprymowało to jednak jarosławian, którzy swoją dominację udokumentowali równe 11 minut później. Mateusz Jurczak otrzymał wówczas podanie od Sebastiana Pawlaka i po ograniu zwodem Pawła Załogi zdobył prowadzenie kapitalnym strzałem w samo „okienko” przemyskiej bramki.
Podbudowani takim obrotem sprawy gospodarze starali się pójść za ciosem. W 28. minucie strzelec pierwszego gola, otrzymawszy długie podanie od Macieja Saramaka, próbował lobować wysuniętego Artura Kuźmę, ale ten nie dał się zaskoczyć. Kilka minut później Jurczak ponownie dał się golkiperowi Polonii we znaki – po kolejnym prostopadłym podaniu, tym razem od Artura Bańki, Kuźma sfaulował napastnika JKS przed polem karnym, za co obejrzał czerwoną kartkę.
Wszystko układało się po myśli czarno-niebieskich, kiedy w 39. minucie o mały włos gospodarzy nie skarcił Paweł Sedlaczek, który strzałem z 18 metrów trafił w słupek. Chwilę później po akcji Gliniaka w boczną siatkę główkował Marek Soczek, zaś w doliczonym czasie gry pierwszej połowy interwencją dnia popisał się Grzegorz Guziewicz – po strzale Mateusza Wanata i rykoszecie od jednego z obrońców, popularny „Guzik” w sobie tylko wiadomy sposób wybił piłkę nogami.
Po zmianie stron goście początkowo próbowali przejąć inicjatywę i oddalić zagrożenie od swojej bramki, ale nie trzeba było dużo czasu, by rezerwowy tego dnia bramkarz Polonii Piotr Krzanowski (notabene etatowy golkiper przemyskiej drużyny w spotkaniach ligowych) musiał zwijać się jak w ukropie. Doskonałą sytuację do tego, by podwyższyć na 2:0, JKS miał w 57. minucie. Najpierw kąśliwy strzał Marka Soczka z 18 metrów Krzanowski z trudem wybił na rzut rożny, zaś po tym stałym fragmencie gry w podbramkowym zamieszaniu z 7 metrów w dolny róg uderzył Maciej Saramak, ale i tym razem bramkarz przyjezdnych wykazał się kapitalnym refleksem.
Niewykorzystane przez jarosławian sytuacje zemściły się w 70. minucie. Rezerwowy Marcin Gagat uruchomił prostopadłym podaniem Mateusza Śwista, który wyprzedził w pełnym biegu Saramaka i został sfaulowany w szesnastce przez Guziewicza. Sędzia bez wahania wskazał na „wapno”, z którego do remisu doprowadził Sedlaczek.
Gospodarze nie załamywali rąk i nieustannie bombardowali bramkę Krzanowskiego. W 75. minucie obronił on główkę Raby z bliskiej odległości, ale kilka chwil później był bezradny po strzale Puńki, który wpakował futbolówkę do siatki po dośrodkowaniu Gliniaka i przedłużeniu piłki głową przez Soczka.
W końcówce JKS miał jeszcze sporo okazji do tego, by zdobyć upragnionego trzeciego gola, ale żaden ze strzałów nie znalazł drogi do przemyskiej bramki. Najbliżsi celu byli Jarosław Jamrozik i Paweł Oziębło, których uderzenia mijały cel o centymetry. Z kolei Polonia mogła wyrównać w 83. minucie po strzale Wanata i wślizgu Gagata, któremu zabrakło niewiele, by wepchnąć piłkę do bramki.
Brak komentarzy.
Kanał RSS z komentarzami do tego wpisu.
Przepraszamy, możliwość dodawania komentarzy jest obecnie wyłączona.