Mariusz Sawa: Stworzyliśmy dużo okazji, ale wciąż brakuje odrobiny doświadczenia

JKS Jarosław stoczył bardzo interesujący pojedynek w ramach centralnych rozgrywek Pucharu Polski z ROW 1964 Rybnik. Podkarpacka drużyna przegrała dopiero po dogrywce, ale zostawiła bardzo pozytywne wrażenie.

Przed pierwszym gwizdkiem sędziego rolę faworyta pełnili goście, którzy na co dzień rywalizują wśród drugoligowców. Stąd zastanawiało, jak jarosławianie wypadną w obliczu teoretycznie mocniejszego przeciwnika. Wcześniej kilkakrotnie mierzyli się w sparingach z zespołami reprezentującymi podobną klasę i nie odstawali pod względem poziomu, więc kibice skrywali skromną nadzieję, że zobaczą dobry futbol.

Widowisko okazało się wykraczać poza wyobrażenia. To gospodarze przeważali przez znaczną część konfrontacji, mimo iż dość szybko stracili bramkę z rzutu karnego. Pokazali zespołowość, ciekawy pomysł na rozegranie poszczególnych akcji i ogromne zaangażowanie. In plus wypadli również pozyskani niedawno zawodnicy. Napastnik Paweł Hass wpisał się nawet na listę strzelców.

- Zabrakło nam jednak trochę doświadczenia, bo nie wygraliśmy tego meczu. Wygrał zespół doświadczony, ale na pewno nie lepszy. Wiele osób mówiło, że gra się podobała. Stworzyliśmy dużo okazji i wracam do tego, że brakuje jeszcze choćby jednego zawodnika charakteryzującego się większym obyciem w piłkarskim świecie. Będę „walczył” z działaczami, by kogoś takiego pozyskać. To jest potrzebne. Patrząc na sobotnie spotkanie, łatwo dało się zauważyć młodzieńczą fantazję. Każdy chciał atakować, strzelać, a czasem trzeba odpowiednio przetrzymać piłkę, wymusić faul. Takiego piłkarza posiada choćby ROW Rybnik. Mam na myśli Mariusza Muszalika. Patrząc z boku, widać, że potrzebujemy właśnie odrobiny doświadczenia w środku pola - ocenia trener jarosławskiego klubu, Mariusz Sawa.

Jego podopieczni dosłownie co chwilę wbiegali w pole karne przyjezdnych. Imponowała łatwość w ogrywaniu śląskich defensorów, dzięki czemu obserwatorzy zobaczyli, jak dużym potencjałem dysponuje team z handlowego miasta. - To pozytywne, że rywal czuł się zagrożony. Przecież występuje w wyższej lidze i czasem w pojedynkach o stawkę z oponentami tej kategorii dochodzi się do maksymalnie dwóch, trzech sytuacji. Trochę szkoda, iż zabrakło chłodnej głowy, lecz w piłce nie zawsze lepszy zwycięża - dodaje.

Przed tą potyczką czarno-niebiescy pracowali na własnych obiektach, chociaż tak naprawdę dopiero teraz, wobec dokonywanych transferów, mogą ćwiczyć w komplecie. Z tego powodu skład, jaki sztab szkoleniowy desygnował do walki, był dość eksperymentalny. Otwarcie trzeba przyznać, że nikt nie zawiódł - Przez pierwszy tydzień trenowaliśmy bardzo mocno. Wiedziałem, że w okolicach 70 minuty chłopakom może zacząć brakować sił. Od wtorku poświęciliśmy się już przygotowaniu do pucharowego starcia, temu podporządkowaliśmy mikrocykl. W piątek odpoczęliśmy, żeby choć częściowo złapać świeżość, niemniej nikt nie spodziewał się dogrywki - opowiada.

Teraz przed jarosławianami, oprócz dalszych treningów, parę meczów towarzyskich. Najbliższy już we wtorek w Tomaszowie Lubelskim o godzinie 17. Przeciwnikiem będzie czwartoligowa Tomasovia.

Adam Popek

Brak komentarzy

Brak komentarzy.

Kanał RSS z komentarzami do tego wpisu.

Przepraszamy, możliwość dodawania komentarzy jest obecnie wyłączona.